CZY PSYCHOTERAPIA ZMIENIA?

CZY PSYCHOTERAPIA ZMIENIA?



„Jest ciekawym paradoksem to, że dopiero kiedy akceptuję siebie takiego, jakim jestem, mogę się zmienić”

– Carl Rogers

 

Myślisz o psychoterapii, ale obawiasz się, jej skutków? Dusisz się w Twojej obecnej sytuacji życiowej, jednak przekonujesz się, że „życie takie już jest” i „inni mają gorzej”, więc najlepiej „przestań marudzić”, „weź się w garść” bo i tak „nic tego nie zmieni”?  Wiele lęków dotyczących psychoterapii może wynikać z tego, że nie wiesz, jak ona działa. Zastanawiasz się czy i jak zmieni Ciebie i jak to wpłynie na Twoich bliskich i otoczenie? Nie pomaga fakt, że psychoterapia (trochę jak seks :)) jest owiana tajemnicą i wyobrażeniami. Inni też „to” robią, ale co dokładnie dzieje się podczas spotkań, pozostaje w sferze domysłów. Rezultaty widać gołym okiem, ale drogę do nich – już nie.

Każdy proces terapeutyczny jest inny: pod względem poruszanych treści, czasu trwania, nawiązanej relacji z terapeutą, wydarzeń w życiu klienta mających miejsce podczas terapii, posiadanych zasobów i systemu wsparcia klienta, itp.

Mnie ujął w swojej prostocie model zmiany w terapii propagowany przez Johna Harrisa w broszurze Gestalt: Idiosyncratic introduction (1989). Jest on oparty na trzech etapach zwiększania świadomości i odpowiedzialności za siebie:
1) „taki właśnie jestem” 2) „jestem taki, ponieważ chcę taki być i 3) „jeśli chcę, mogę się zmienić”.

Jak wygląda to w praktyce? Poznajcie Olę i jej historię, stworzoną na potrzeby tegoż tekstu.

Ola ma 32 lata. Postanowiła pójść na terapię, gdy coraz trudniej było jej porozumieć się z mężem. Bardzo starała się, by być dobrą żoną. Wiedziała, jaką ma stresującą i odpowiedzialną pracę. Ostatnio w firmie zmienił się właściciel, co dla męża oznaczało jeszcze większe nadgodziny. Zmęczony i poirytowany wracał wieczorami do domu, rozładowując nagromadzone w ciągu dnia napięcie w przykrych i opryskliwych komentarzach. Z czasem jego uwagi stawały się coraz bardziej agresywne. Próby rozmów nie przynosiły skutku. Mąż uważał, że Ola przesadza i że go nie wspiera. W Oli rosło poczucie winy, że jest za mało wyrozumiała.

Z pomocą przyszła przyjaciółka Oli.
– Idź na terapię, zadbasz o siebie. Zobaczysz, dobrze Ci to zrobi! – przekonywała.
– Jak ja mam dbać o siebie, skoro nic innego nie robię, tylko myślę o sobie! Przez to są problemy w naszym małżeństwie.
– Akurat! – odparowała przyjaciółka – czy to aby na pewno są Twoje słowa?
– O czym ty w ogóle mówisz? Właśnie je wypowiedziałam! Poza tym to on ma problem, a nie ja – więc nie rozumiem, po co ja mam chodzić i wydawać pieniądze?

Po kolejnej awanturze z mężem Ola zmieniła zdanie. Uznała, że sytuacja w domu jest nie do wytrzymania i czas coś z tym zrobić. „Nawet, jeśli to nie ma sensu, to i tak spróbuję. Właściwie to nie mam nic do stracenia” – pomyślała i… zadziałała.

Etap 1. „Taka właśnie jestem”

Celem tego etapu procesu terapeutycznego jest zobaczenie siebie w pełni, z całym szeregiem cech: tych, o których JUŻ WIESZ i z którymi się identyfikujesz, oraz tych, których się wstydzisz, gdyż oceniasz je negatywnie. Chodzi o to, aby „stanąć w prawdzie” i umieć przyznać się do własnego cienia, uznając „tak, taka też jestem”. Jung podsumował to tak:

Wolę być w pełni człowiekiem a nie dobrym człowiekiem.

Zdarza się, że proces terapeutyczny kończy się w tym momencie.

A jak to wyglądało u Oli?
Na starcie Ola wyznaje terapeucie, że powodem przyjścia są kłótnie z mężem, którym to chciałaby nauczyć się zapobiegać,  a gdy już do nich dojdzie, to robić tak, aby nie eskalować gniewu męża, zmęczonego pracą.
Podczas kolejnych sesji terapeuta słucha uważnie klientki i zadaje pytania odnoszące się do niej samej. Jak się czuje, gdy dochodzi do konfliktów z mężem? Co wtedy myśli o sobie? Co robi? Jak się zachowuje? Jak reaguje? Jak jej reakcja wpływa na rozwój problematycznej kwestii? Czy w podobnych sytuacjach z innymi osobami zachowuje się podobnie? Skąd tendencje do takich reakcji?
Powoli i systematycznie Ola sama odkrywa odpowiedzi na powyższe pytania. W rezultacie utwierdza się w przekonaniu, że w związkach jest kochająca, czuła, opiekuńcza, a jednocześnie odpowiedzialna i wymagająca perfekcjonistka. Dowiaduje też się o sobie, że w sytuacjach, gdy ktoś przekracza jej granice, reaguje uległością, wycofaniem, by potem „wziąć odwet” stosując bierną agresję.

Etap 2. „Jestem taka, ponieważ chcę taka być”

Jeżeli Ola zdecyduje się na dalszą podróż terapeutyczną, to można uznać, że:
– akceptuje siebie taką, jaką odkryła, że jest: w blaskach i cieniach
– rozumie, skąd wynikają jej nawykowe reakcje
– wie, jak wiążą się one z jej historią i mechanizmami obronnymi, które stworzyła jako dziecko, by nie czuć bólu, krzywdy i niesprawiedliwości

Akceptując siebie we wszystkich odsłonach, Ola zaczyna rozumieć, że nikt inny, tylko ona sama, jest odpowiedzialny za własne emocje, myśli i słowa. Owszem, ich katalizatorem są wydarzenia zewnętrzne, jednak ona sama wybiera swoje reakcje na nie. Przez lata, w odpowiedzi na trudne wydarzenia, wykształciła w sobie nawykowe myśli i wyrażenia typu „Nic nie mogę na to poradzić, że tak się czuję” czy też „To on mnie skrzywdził!”. Zaczyna rozumieć, że jej reakcje to jej wybór.
Gdy mąż zaatakuje pytaniem:
– Co robiłaś przez cały dzień, że tu jest taki syf?
Ola ma  na podorędziu ma sprawdzone i utrwalone schematy działań:
– zacząć się tłumaczyć
– przepraszać
– uspokajać męża
– odwracać jego uwagę
Na tym etapie Ola zaczyna rozumieć, że nie jest odpowiedzialna za zachowanie męża, ale jest odpowiedzialna za swoje własne reakcje. Dostrzega, że jej reakcje nie służą jej zdrowiu, ani też nie pomagają rozwiązać problematycznej sytuacji. Dlatego też zaczyna szukać odpowiedzi na pytanie: co mnie powstrzymuje od dokonywania innych wyborów w obrębie własnych reakcji?

Etap 3 „Jeśli zechcę mogę być inna”

Gdy zaczyna brać odpowiedzialność za własne myśli i czyny, to naturalną kolejnością zdarzeń jest gotowość do eksperymentowania z innymi sposobami reakcji.

Na tym etapie Ola potrafi już wyrecytować w odpowiedzi na pytanie terapeuty:
– Jak inaczej mogłabyś zareagować na komentarz męża: „co robiłaś w domu do tej pory, że jest tu taki syf”?
Różne warianty zachowań:
Mogłabym:
– nic nie odpowiedzieć
– powiedzieć o swoich uczuciach „boli mnie gdy mówisz do mnie takim tonem”
– postawić granice „nie zgadzam się na takie traktowanie”
– zażartować „ryby sobie łowiłam”
– podejść i przytulić się i powiedzieć „musiałeś mieć bardzo ciężki dzień”
– wysłać mu smsa z odpowiedzią
Świadomość posiadania wyboru oraz możliwość doświadczenia każdego z nich w bezpiecznym gabinecie terapeuty przygotowują Olę do zmiany nawykowej reakcji w jej własnym środowisku.

Na tym właśnie polega paradoks zmiany w terapii. Gdybyśmy spotkali Olę po zakończeniu terapii i spytali ją, co jej ta przygoda dała, myślę, że śmiało podpisałaby się pod poniższymi wnioskami:
– nauczyłam się, że ja sama jestem odpowiedzialna za swoje uczucia
– terapia dała mi siłę i odwagę do wyrażania siebie: swoich myśli, uczuć i potrzeb
– ufam sobie i własnym uczuciom – łatwiej podejmuję decyzje
– czuję, że dostałam zestaw narzędzi do reagowania w sytuacjach trudnych
– nadal miewam kłótnie z mężem, ale nie wyczerpuję mnie one tak jak kiedyś
– znajomi w pracy szanują, że potrafię głośno mówić co myślę i stawiać granicę, gdy tego potrzebuję
– nadal się złoszczę i smucę – jednak przyjmuję to jako dobrodziejstwo bycia człowiekiem
– wiem, że ważne rzeczy potrzebują CZASU

 

Czy terapia działa?
Tak.
Czy mnie zmieni?
Jeśli tego zechcesz.

Owszem, po drodze będziesz przeżywać trudne emocje. Skonfrontujesz się ze swoim lękiem, złością, smutkiem, rozpaczą, rozgoryczeniem. Wyrazisz je i … przestajesz ich się bać. Doświadczanie bólu paradoksalnie powoduje, że rośnie w Tobie przestrzeń na radość, spontaniczność, szczęście. Akceptując swój cień, swoją historię, stajesz się bardziej tolerancyjna wobec innych ludzi, przyjmując postawę: „oni wybrali najlepszą możliwą dla siebie reakcje w tamtej chwili, oni nie potrafili inaczej”. Dla mnie, jest to warte każdej inwestycji. A jak już przez to przejdziesz – to możesz zainspirować przyjaciółkę do jej własnej podróży po świadome życie :).

Reasumując – po terapii nadal będziesz tą samą osobą. Nadal będziesz doświadczać frustracji, stresów, niepokojów. Zmienia się „tylko” lub „aż”  Twoje nastawienie do tego, co przeżywasz. Będziesz mogła objąć troską i miłością wszystkie te trudne emocje, bez potrzeby walki z nimi, wiedząc, że są one częścią życia i czynią Cię autentycznym, przeżywającym człowiekiem. A to jest piękne.

AUTORKA: Magdalena Jelonkiewicz-Bałdys